Niewielka kaplica, kilkadziesiąt osób zajęło miejsca siedzące, ośmiu kapłanów, z czego jeden zasiadł za “organami”… Godz. 11.00 – ma rozpocząć się msza św ku czci patrona parafii – św. Jana Chrzciciela.. Lekki chaos, ostatnie przygotowania. Ten jeden dzień połączył w sobie szereg uroczystości:
– odpust parafialny;
– pierwsza Komunia Święta dla 8 osób;
– moja msza prymicyjna w miejscowym kościele;
– imieniny księdza Proboszcza;
– pożegnanie księdza wikariusza Pawła…
I ta liturgia, która dopełniła się nabożeństwem ku czci NSPJ, odśpiewaniem Te Deum, ucałowaniem relikwii Św. Jana Pawła II i błogosławieństwem prymicyjnym, zachowała do końca ów początkowo odczuwalny lekki chaos… Cóż rzec więcej? Na pewno było uroczyście; słowo, które wygłosiłem, dotknęło tematu ojcostwa – wszak Jan Chrzciciel był tym, któy nawracał serca ojców ku synom…
Zobaczyłem nowy kawałek ukraińskiej ziemii, z okazałą elektrownia atomową w Jużnoukraińsku, w pobliżu której przejeżdżaliśmy; wyjeżdżając w drodze powrotnej z Mikołajowa doświadczyłem zalania samochodu… do Chersonu dojechałem marszrutką (busem)… Ale najważniejsze – miałem okazję pobyć we wspólnocie kapłańskiej, posłuchać rad starszych kolegów itd.